„To jest desant, a nie fabryka pinezek”


 Rozmowa z p. por. Ewą Szałańską z wykształcenia - polonistką, z powołania i zamiłowania - żołnierzem 6 Brygady Powietrznodesantowej. Dzień po obronie pracy magisterskiej na Akademii Pedagogicznej w Krakowie zdecydowała, że chce służyć wojsku. Ukończyła Studium Oficerskie w Wyższej szkole Wojsk Lądowych we Wrocławiu w stopniu porucznika. Obecnie służy w 6 Batalionie Dowodzenia  w Krakowie. Jest szefem Sekcji Wychowawczej. Podczas tegorocznego Dnia Patrona gościła w naszej szkole, uczestnicząc między innymi, jako jury w Turnieju Wiedzy o Patronie.

 - Potencjalny nauczycielski mundur, czyli klasyczną garsonkę wolała pani zamienić na mundur wojskowy. Dlaczego?

 - To był świadomy, przemyślany wybór. Na pewno przyczyniła się do tego rodzinna tradycja. Tato – płk Maciej Szałański całe życie spędził w „Czerwonych Beretach”, był dowódcą nieistniejącego już 10 Batalionu Powietrzno-Desantowego. Mama  pracowała jako pielęgniarka w kompanii medycznej. Od dziecka fascynował mnie świat wojska. Poza tym zawsze byłam „tatusiowa”

 - Czyli trochę chłopięca i wojskowa?

 - Chłopięca, na pewno. Wojskowa, trudno powiedzieć. Wychowywałam się po prostu w klimacie życia wojskowego, a raczej ideałów jakie wiążą się z tą profesją

 -  Właśnie, służyć w wojsku – profesja czy powołanie?

 - Myślę, że te kwestie się nakładają, są nierozerwalne. Przynajmniej, tak sądzę,  być powinno.

 - Różnie słyszy się o rodzinach wojskowych. Czy w pani rodzinie panował wojskowy dryl, karność , obowiązkowość?

 -  Raczej poczucie odpowiedzialności, sprawiedliwości, honoru.

 -  Czy to cechy żołnierza?

 -Mam nadzieję, że tak. Natomiast takim człowiekiem był mój tata. Zawsze był dla mnie ideałem, wzorem. Po prostu prawym człowiekiem.

 - Jaka była jego reakcja na wiadomość, że chce pani wstąpić do wojska?

- Podejrzewam, że był dumny, ale tez bardzo zaskoczony. Zaczął od tego, że lekko nie będzie. Że to  „ ciężki kawałek chleba”. Będą nieprzyjemne sytuacje i przykrości. W podobnym tonie zareagowała mama.

 - A były nieprzyjemne sytuacje i przykrości?

- Nikt nie żyje na pustyni. Każdego spotykają takie sytuacje, niezależnie od zawodu , pozycji, wykształcenia – życie.

- A jednak kobieta - żołnierz wydaje się być na nie bardziej narażona. Zwłaszcza, że nie brakuje głosów negujących obecność kobiet w wojsku. To prawda?

-          Nie demonizowałaby m problemu. Natomiast przeciwników kobiet w służbie jest coraz mniej. Z roku na rok głosy sprzeciwu cichną w konfrontacji z rzeczywistym działaniem kobiet- żołnierzy. Kobiety udowadniają swoją kompetencję. Pokazują, że potrafią tyle samo co mężczyźni. Mają niejednokrotnie więcej siły psychicznej.   Co wojsku bardzo ważne. Niemniej z pewnością muszą włożyć więcej wysiłku, pokonać więcej barier np.: mentalna , kulturowa, niż mężczyźni.

-          A co z kobiecą wrażliwością, wyczuleniem na kulturalne zachowanie poczuciem estetyki w twardym żołnierskim świecie?

-          Mogłabym w odpowiedzi zacytować porzekadło: to jest desant, a nie fabryka pinezek,

-          Ale na poważnie, Właśnie te cechy wpływają na ocieplenie atmosfery w wojsku. Łagodzą obyczaje. Nieinwazyjnie zmuszają do przestrzegania pewnych norm kultury

 -          Brała pani udział w misji pokojowej , w Afganistanie. Co wniósł  ten wyjazd?

 -     Byłam sześć miesięcy w bazie głównej, w Bagram. W Dowództwie Dywizji Amerykańskiej. W ramach 5  Zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego – ISAF. Misja daje duże doświadczenie bojowe. Nieporównywalne z  ćwiczeniami na poligonach. Uważam, że każdy żołnierz powinien poczuć realia rzeczywistego działania w warunkach zagrożenia, szybkich decyzji, czasem nieprzewidzianych sytuacji. To bardzo uczy. Też...pokory.

 -          Różnie mówi się o amerykańskich żołnierzach. Jak się z nimi pracuje?

 -          Są bardzo otwarci, chętni do współpracy i pomocy. Można powiedzieć „z sercem na dłoni”

 -          A jak wypadają polscy żołnierze w konfrontacji z amerykańskimi jeżeli chodzi o poziom wyszkolenia i uzbrojenia?

 -          Trudno to zestawić. Wojska amerykańskie działają globalnie. Nasze raczej regionalnie. Ale odkąd jesteśmy w NATO system i poziom wyszkolenia jest podobny. W przeszłości, kiedy funkcjonował Układ Warszawski liczyła się ilość wojska. Teraz kładzie się nacisk na jakość. Jeżeli chodzi o sprzęt, z tym nie jest jeszcze tak najgorzej. Sukcesywnie dokupowane są samoloty i sprzęt. Między innymi z USA.

 -          Udział w misji, wyjazdy na poligony- życie w dużym stopniu podporządkowane służbie. Co na to wszystko mąż?

 -          Tak się składa, że również jest żołnierzem, więc nie ma na tym tle konfliktu

 -          Czy fakt, że jesteście Państwo obydwoje związani z mundurem nie wpływa ujemnie na życie rodzinne?

 -          Ujemnie nie, chociaż oczywiście wpływ jest nieunikniony. Jedynym mankamentem jest to, ze wciąż mamy dla siebie zbyt mało czasu

 -          Co  powiedziałaby pani młodym dziewczynom, chcącym wstąpić do wojska?

 -          Że czeka je wiele trudu. Muszą być dobre i mocne. Mam na myśli zarówno kondycję fizyczną jak psychiczną. No i oczywiście, że to nie jest  łatwy kawałek chleba

 -          Powtarza pani słowa swojego taty?

 -          Który wiedział co mówi i nie mylił się.

                                                                                    Rozmawiała: Alicja Chuchmacz